Łączna liczba wyświetleń

środa, 15 lutego 2012

C czyli trzecia część historii

No to jak się powiedziało A i B to trzeba powiedzieć C i dopisać ciąg dalszy mojej historii
Skończyłam na tym tym, że wróciłam do pracy … Cieszyłam się bardzo bo 5 miesięcy siedzenia w domu trochę mnie już nudziło. Choć muszę przyznać, że to nie tak że siedziałam w domu i nic nie robiłam. Jak pisałam wcześniej nadrabiałam zaległości towarzyskie. To jeździłam po znajomych albo spotykałam się ze znajomymi u siebie w Gorlicach. No łaziłam też do parku na spacerki i siadałam nad rzeką i czytałam książki albo słuchałam szumu wody co działało na mnie baaardzo uspokajająco. No i jeszcze jedna rzecz mnie uspokaja i to od dawna... pewnie się pośmiejecie ale uwielbiam układać puzzle. Jak byłam jeszcze na chorobowym to bardzo szybko ułożyłam puzzle „Mapa nieba”

Jeju kocham układać puzzle. Jeszcze mam kilka ułożonych egzemplarzy w Warszawie jeszcze do mnie nie dojechały. Się tylko zastanawiam co ja miałabym z nimi zrobić.... Teraz to trochę mało miejsca na układanie ale może kiedyś się skuszę i coś jeszcze poukładam.
No ale wróćmy do przeszłości...... Praca... hmmm miło było wrócić. Komplementów się nasłuchałam tyle że hej. No i goniłam do pracy z chusteczką na głowie coby ludzi nie straszyć. Do pracy miałam kawałek i powiem Wam że czasem to jak wracałam to się zastanawiałam jak doszłam, bo sił zero ale nóżki jakoś same bez mojego udziału szły do domu.
No i chyba byłam szczęśliwa. Przynajmniej dużych części złych emocji nie pamiętam. Szkoda że nie da się wymazać wszystkich złych wydarzeń i emocji. Choć to pewnie na dobre by nam nie wyszło. No i po malutku zaczęły się schody. Miałam 2 koleżanki w pracy w ciąży. I gadały przez 8 godzin o ciąży dzieciach itp. itd.... a ja? Ja miałam świadomość, że być może mnie nigdy to nie spotka, że może nie będę miała tej możliwości cieszenia się kochanym maleństwem (zresztą dalej się nad tym zastanawiam – ale to już inna historia). Dużo łez się polało wtedy z moich oczu. Dużo złych emocji przelało się przez moje serce i głowę....
Ale po co wspominać takie chwile jak jest dużo tych fajnych miłych i takich które przywołują uśmiech na moje usta do tej pory.
Czas po skończeniu leczenia to że tak powiem intensywny czas zawierania nowych znajomości i przenoszenie znajomości z sieci w rzeczywistość. Oj na niektórych spotkaniach się działo :) Były intensywne :)  Zaczęły się nasze zjazdy w Wysowej u kochanej Marylki. Właśnie tam poznałam osobiście bardzo dużo dziewczyn. Przegadane, przetańczone noce nieraz z syndromem dnia poprzedniego.
Właśnie podczas pierwszego spotkania w Wysowej poznałam Monikę, którą wcześniej namawiałam na przyjazd. Monia cudny kochany człowiek. Niestety nie mam jej już :( 

Dzięki Moni przeżyłam super przygodę. Byłam jedną z modelek kalendarza fundacji Magdy Prokopowicz Rak'n'roll. Oj super to była przygoda. Zdjęcia u jednego z najlepszych fotografów. Byłam Korą i właśnie Pan Andrzej robił oryginalne zdjęcie Kory na okładkę płyty. Zabawa przy tym była przednia. I znowu poznałam ciekawych ludzi. Ta sesja odbyła się końcem 2009 roku. 


 A w styczniu 2010 miałam kolejną operację, ale na własne życzenie. Zrobiłam sobie pięknego nowego cycka w miejsce tego chlaśniętego :)
Pozowanie do Kalendarza pociągnęło za sobą to o czym pisałam wcześniej – kamery, prasa :) Nie żeby było to coś na wielką skalę. Małe wystąpienia w lokalnej TV (choć niedawno była TV Kraków u mnie :) ) Powiem szczerze, że były to bardzo ciekawe przeżycia. Coś się działo coś nowego innego z czym nie miałam wcześniej do czynienia.
Razem z Marylką zrobiłyśmy w Gorlicach dwie wystawy. Jedna to zdjęcia z kalendarza 'Niejedna z jedną” . Na ta wystawę miała przyjechać Monia ale niestety nie dała rady. 


A druga wystawa to właśnie zdjęcia z Kalendarza Rak'n'rolla. 



Myślę, że obie wystawy wypadły fajnie i mam nadzieję, że choć trochę uświadomiły kobietom jak ważna jest profilaktyka raka piersi.
Mam nadzieję, że dzięki tej wystawie choć jedna kobieta poszła się przebadać, jeśli tak to super!!!!
Teraz wrócę do Wysowskich spotkań. To zawsze był cudowny czas. Poznawałam na tych spotkaniach dużo dziewczyn. Niestety Moni, Edzi, Izy już nie ma, siedzą sobie w niebie i nas obserwują. Tęsknię za nimi, ale wiem też że już nie cierpią, że są szczęśliwe.
O spotkaniach można by napisać baaaaardzo dużo, dużo ciekawych, wesołych, interesujących historii. Ale te historie to temat na osobne opowiadania. 

1 komentarz: