Sierotka
Madzia miała mieć w poniedziałek w Krakowie w IO badanie –
rezonans cycków. No właśnie miała mieć, ale nie miała i zrobiła
sobie wycieczkę :) (kosztowną wycieczkę).
Jak
się zgłosiłam na badanie to się okazał, że przez wybryk mojego
organizmu niestety RMI nie będzie (byłam w złym momencie cyklu). I
jeszcze się mi dostało po uszach, że nie zadzwoniłam. Fakt
przeszło mi przez głowę, żeby zadzwonić i się dopytać ale
jakoś tak....... I po raz kolejny wyszło, że mam słuchać
intuicji :)
Że
tak powiem wyjazd był całkiem całkiem udany dla mojego
samopoczucia, ale nie dla kieszeni :)
No
poszalałam trochę po sklepach ale jak się ciężko pracowało na
dodatkową kasę to mogę wydać na siebie :)
Frajda
zakupowa była fajna ale umęczona potem byłam że hej.... Ale jest
kurtka, są buty, sweterek, pulowerek i jeszcze kilka innych rzeczy
:)
Wtorek
praca a we środę wyjazd w teren (no nie dokładnie w teren ale w
objazd po urzędach). I z „wycieczki” przywiozłam sobie
robotę... 10,5 kg pomidorów...... Nie ma to jak sandomierska giełda
:)))
No
i pomidorów dużo, czasu mało bo weekend w Wysowej :) Z części
już przecier zrobiłam, jutro pewnie dorobię a z reszty będę po
weekendzie robić sos słodko – kwaśny. Próbowałam już sosu z
tego przepisu i jest pycha...
A
tak jeśli chodzi o przetwory to ja tylko pomidorowe robię hihihiii
I
tak siedzę sobie i nastawiam się na weekend w Wysowej coby znowu
się podładować i zebrać siły na walkę z pomidorami :)
Humorek
dalej dopisuje więc nie jest źle :))
Buźki
dla czytaczy, podglądaczy zostawiam :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz