Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 15 października 2013

...

Zbieram się, żeby skrobnąć coś ale trochę ciężko.
Z jednej strony chciałabym tyle napisać a z drugiej strony to nie bardzo wiem co. Nie chcę cały czas marudzić. Sama siebie marudnej mam dość... Muszę znaleźć w sobie siłę na przezwyciężenia tej chandry, niemocy....
Do mnie idealnie pasuje: chciałabym a boję się i jeszcze leń jestem...
Dupa wołowa ze mnie....
A tak przez chwilę już było fajnie, już się jakoś pozbierałam, wydawało mi ze już jest dobrze, że już wychodzę na prostą …

Kaszlę dalej :( rezonans przeniesiony na 13 listopada. Czyli znowu wizyta w Krakowie. Niby fajnie bo Kraków lubię. Wcześniej pewnie przedłużony weekend u Przyjaciółki a prosto od niej do Krakowa.
I tak leci dzień za dniem... czasem za szybko, czasem za wolno...

Jeśli ktoś tam nade mną czuwa to niech mi ześle coś (kogoś) co mnie postawi na nogi i pomoże znowu w pełni cieszyć się życiem.

wtorek, 8 października 2013

trochę mi smutno :(

Czas leci …. dopiero co się lato zaczynało a za oknem już jesień ....
Dzień za dniem mija szybko, za szybko.
Weekendy czasem mijają prawie niezauważone.
Weekend w Wysowej był udany :) Jak zwykle zakupy biżuteryjne zrobiłam :) (bo ja to sroczka na biżuterię jestem, zwłaszcza taką ekologiczną heheheee)
Ale najważniejszy punkt wizyty w Wysowej udał się w 100%. Niespodzianka się udała. Znaczy niespodzianka urodzinowa. Kochana M. nic a nic się nie domyślała i zaskoczona była jak tort urodzinowy zobaczyła hihihiii. Fajnie było jak zwykle :)
Przyjechałam tylko przeziębiona i już mnie trzyma drugi tydzień. Weekend w domu nie pomógł. A za pasem następny termin rezonansu i chyba znowu się odroczy no bo jak smarkająca i kaszląca wjadę do tuby :(
I znowu trzeba będzie czekać miesiąc. Ale cóż, jak mus to mus.
Przez ostatnie dwa dni pogoda jest piękna, popołudniu cieplutko, słoneczko świeci a ja tylko praca – dom, żeby się wykurować. Wiem, że powinnam iść do lekarza, ale jak zwykle nawał pracy. Tak wiem powinnam dbać o siebie itd. itp....
Poszłam sobie dziś do pracy w niedawno nabytej ładnej sukieneczce, żeby sobie poprawić humor bo od paru dni jakoś mi tak ni jak...
Znowu mnie naszła tęsknota za kimś obok, za czułością, delikatnością, miłością... (za czym więcej nie napiszę bo to publiczne :D )
Tęsknię, tęsknię, tęsknię.... a przez chwilkę już było w miarę dobrze, humorek był, wiara w lepsze jutro była i znowu gdzieś to wszystko uleciało ze mnie. Mam nadzieję, że to chwilowe, że zaraz wróci. Wiem, że życie jest nieprzewidywalne, zaskakujące (o czym miałam się okazję nie raz przekonać).
Staram się sama siebie przekonać, że raz jest lepiej, raz jest gorzej ale zawsze trzeba przeć do przodu. Fajnie się to mówi ale ciężej wcielić to w życie.
No nic pożyjemy zobaczymy....
Mam tylko nadzieję, że tych życiowych niespodzianek więcej będzie tych miłych, przyjemnych i sympatycznych...
Idę pod kocyk się grzać (sama, buuu) tak wiem monotematyczna jestem, przepraszam.
Może znowu muszę się wypłakać, bo to pomaga może na chwilkę ale pomaga....

Pozdrawiam wszystkich :)