Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

w końcu słońce w końcu uśmiech w końcu radość!!!!


No i w końcu mogę napisać, że od prawie 4 dni uśmiech nie schodzi z mojej buzi :))))))))))
W piątek po pracy pojechałam do Wysowej..... no i jak zwykle, bo inaczej być nie może, śmiechu było co niemiara...... Wiecie dawno, naprawdę dawno się tak nie śmiałam, aż mnie policzki bolały ze śmiechu.
Zaczęło się w piątek tym, że zrobiłam herbatę z zimnej wody :) a potem to już leciało hihihiii.... Dużo bym musiała tu opisywać a chyba mi się nie chce. Ale mówię Wam w sobotę jeśli ktoś z boku obserwował mnie i koleżankę to musiał stwierdzić że jesteśmy pijane od samego rana, więc choć trochę sobie możecie sobie wyobrazić jak było wesoło.
Pogoda wręcz jak w środku lata... słońce, upał, duchota.... Park robi się coraz bardziej zielony z dnia na dzień a wręcz z godziny na godzinę..... Jest pięknie!!!!!!!





Miałam wrócić wczoraj, ale... atmosfera cudowna więc przedłużyłam pobyt o jedną nockę :) A wieczorkiem posiedzenie na polku w cudownym towarzystwie i znowu dawka śmiechu zbliżająca się do maximum którą jestem w stanie przyjąć :) Ale myślę, że jak by było jeszcze bardziej śmiechowo to chyba nie wytrzymałyby nam pęcherze hihihihiiii
Wróciłam dzisiaj. Musiałam wpaść na chwilę do pracy. Szłam z duszą na ramieniu, bo się trochę bałam czy nie będę musiała coś tam robić co w piątek nie poszło tak jak chcieliśmy. Ale na szczęście nie dostałam info żeby sprawdzać, kombinować, więc szybciutko się zawinęłam :) W skrzynce na listy znalazłam kopertę z energetyki i też z duszą na ramieniu otwierałam a jak zobaczyłam jakąś kwotę to się przestraszyłam, że znowu coś gdzieś muszę dopłacić, ale dzień jest dziś dla mnie cudny i to ja mam nadpłatę!!!! Więc po 10 idę sobie kupić jakieś butki na lato.
I jeszcze jedno... jak cudownie jest poznawać nowych ludzi... a jeszcze jak jest to osóbka która jest maksymalnie pozytywnie zakręcona..... z przeogromną energią....
Ania dziękuję, że mogłam Cię poznać i mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy w Wysowej albo Krakowie.....

Kocham świat, kocham wiosnę, kocham zieleń, kocham kolory przyrody........
Trwaj cudowna chwilo TRWAJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

słonko świeci to może i humorek wróci...


No to chwile nie pisałam, a trochę się działo.... Niestety raczej niezbyt miłych rzeczy. Chciałam pisać, ale chyba nie byłam w stanie.... Może to i lepiej, choć przecież założyłam tego bloga po to żeby móc się wygadać i nie zawracać głowy nikomu.
No nic parę dni minęło i trochę się uspokoiło. Ale na uspokajaczach jechałam, niestety....
Na szczęście, mam nadzieję że koniec takich stresów jest bliski, bo chyba już widzę koniec mojego projektu :)) jupiiiii
W pewnym momencie doszłam do wniosku, że caly czas mam pod górkę i tego nie jestem w stanie znieść... Mogę po równym iść przez godzinkę ale zaraz coś się stanie, że znowu pod górę......
W piątek byłam na komisji odnośnie sanatorium i mam nadzieję, że niedługo dostanę odpowiedź i że będzie pozytywna i że pojadę w jakieś miłe i sympatyczne miejsce i nie będzie tam tylko „starych wczasowiczów” a znajdzie się ktoś zbliżony wiekiem do mnie :)
A za oknem robi się wiosna..... zielono, słonecznie i drzewka kolorowe się robią i kwitną i pachną.... A weekend spędzę w cudnym miejscu i kochanymi ludźmi.... Już się nie mogę doczekać..... W Wysowej na pewno już jest bardzo wiosennie i kolorowo i ptaszki ćwierkają.....

I właśnie w tym momencie dostałam zaproszenie na imprezę gdzie będzie wystawa zdjęć :) Imprezka jest 11 maja w Radomiu... Szkoda że daleko bo z chęcią bym pojechała. Jeśli ktoś z zaglądających tu miałby ochotę to niech da znać. A ja teraz będę niecierpliwie czekać na relację z imprezy.....

Idę spać, bo jutro do pracy. Ale byle do piątku a potem Wysowa!!!!!!!!!!!!!!!!

piątek, 13 kwietnia 2012

trzynasty i to piątek :)

Jak ja lubię jak 13 wypada w piątek :) Choć dziś może nie było tak miło ale przecież to piątek ......
Humorek mam naprzemienny. Stwierdzam, że jak jestem w pracy to nie mogę mieć dobrego humorku, bo jak się utrzymuje trochę dłużej to zaraz coś go zepsuje.......
Ale jestem w domku co prawda z robotą na weekend ale robotka miła i przyjemna znaczy klikanie nie wymagające zbytniego wytężania umysłu (nie żebym wcale nie musiała myśleć ale nie bardzo intensywnie)
Dzień zakręcony był troszkę, spieszyłam się z robotą a wiadomo jak to jest, jak się człowiek spieszy to potem traci dwa razy tyle czasu żeby to poprawić........
eee nie chciałam o pracy tyle pisać...
Dziś zostałam (nie wiem czy chcące czy nie) zrobiona z lekka w „konia” :D Moja I..... (znamy się już ponad 4 lata, kochana kumpela po „fachu”) zrobiła mi numer :D Zadzwoniła i powiedziała, że właśnie wyjeżdża z sali operacyjnej..... Się przestraszyłam przeokropnie.... a ona właśnie o tej godzinie 7 lat temu wyjeżdżała z sali po wycieńciu pieroństwa. Numer wyszedł jej pierwsza klasa (choć stwierdziła, że nie miała takiego zamiaru :D )
7 lat.......... kawał czasu..... A ja od czterech lat ją gonię i gonię....
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, pod gabinetem onkologa. Wyleciała specjalnie z pracy żeby pokazać, że u mnie też będzie wszystko dobrze. I... jest moją rówieśnicą a zachorowała 3 lata wcześniej...... Więc może być dobrze i tak będzie. Ona dalej będzie mi uciekać a ja dalej będę ją gonić :D i oby tak było przez kolejne co najmniej 50 lat......

A z jeszcze miłych wiadomości, to mam jedno zdjęcie z sesji mojej :)
Póki co nie wklejam, bo nie moja. Może później pojawi się w sieci jak będzie już wystawa gotowa, albo spytam Pani Edyty czy mogę wkleić tutaj (może się zgodzi)
A fotka jest łada (wiem wiem trochę to nieskromne ale mi się podoba) :D

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Wesołych Świąt... a czy były wesołe....

Święta święta i po świętach.... Życzymy wesołych spokojnych Świąt.... Ciężkie to jest bo u mnie to już drugie Święta, które nie były ani wesołe ani spokojne.
W sobotę wieczór mój spokój i wesołość poszły się paść na łąki baardzo daleko ode mnie.
Przyjechał brat z synciem swoim. I byłoby pewnie miło i spokojnie i wesoło, ale … Właśnie zawsze jest jakieś ale.... Brat ma kłopoty osobiste (z drugiej strony kto nie ma kłopotów) i cały problem tkwi w tym, że czasem mam wrażenie że on nie widzi tego że ktoś obok też ma problemy. A my, jego rodzina też mamy swoje kłopoty, problemy, zmartwienia. Osobiście jestem już zmęczona słuchaniem tylko o tym jaki on jest nieszczęśliwy.... Co z tego, że mam pracę (która mnie ostatnio wykańcza psychicznie, ale mam nadzieję, że z nowym projektem wstąpią we mnie nowe siły), że mam mieszkanie, którego spłata mnie wykańcza zdecydowanie bardziej niż praca. No bo przecież z pracą jest różnie dziś jest, jutro może jej nie być (tfu tfu tfu...). Mieszkanie, no fajnie że jest bo mam dach nad głową, ale przecież muszę płacić ciężkie pieniądze żeby było moje i nie stać mnie na wykończenia i remont. Ale przecież na stare lata to mieszkanie się mną nie zaopiekuje, i ani teraz ani później nie będzie mnie kochać. No i jest najgorsza rzecz, no bo przecież nie jest powiedziane, że za rok jeszcze będę tu. Ja wiem, że to czarnowidztwo z mojej strony. Ale przecież moja śmierć jest bardziej prawdopodobna niż śmierć osoby która nie chorowała na raka. Wiem wiem że kogoś może potrącić samochód, upaść niefortunnie i się zabić.... Ale mimo wszystko bardziej realny jest przerzut u mnie niż takie właśnie wypadki. Nie myślcie, że chcę jak najszybciej się zawinąć z tego świata, bo nie chcę (pomimo tego, że ostatnio ciężko mi to życie idzie). Takie czarnowidztwo uprawiam w chwili słabości no i mam nadzieję, że z nastaniem wiosny, słońca, kolorów za oknem te myśli znikną.
No i właśnie w sobotę coś we mnie pękło... uryczałam się jak bóbr do entej potęgi, wykrzyczałam się przeokropnie.
No i w niedzielę na śniadaniu atmosfera była nie fajna (podobnie zresztą jak w Wigilię). Dziś jest już lepiej się uspokoiłam. No ale przecież kolorowo być nie może, bo za nudno byłoby. Od 8 rano moja mamcia była na SOR-ze. Mamcia ma migotania i trzepotania chyba przedsionków. Nie mogli umiarowić jej serducha. W końcu się udało i o 16.30 w końcu wypuścili ją do domu (choć wizja zostania w szpitalu była bliska ale niekoniecznie mila). No i cały dzień się denerwowałam..... Wiem ze nie pomogłam mamci tą sobotnią awanturą z bratem :((((
No nic zobaczymy co ma być... mam nadzieję, że tylko lepiej....

A teraz z innej beczki.... Wczoraj czyli 8 kwietnia minęły 4 lata od mojej operacji pozbycia się dziadostwa. 4 lata.... z jednej strony kawał czasu a z drugiej to tak krótko......
Pamiętam jak jeszcze byłam przed operacją i słyszałam czy czytałam, że któraś z dziewczyn jest już 4 lata po to było wielkie ŁAŁ..... a teraz jak sama mam te 4 lata to jakoś tak bez rewelacji chyba... Nie żebym się nie cieszyła, bo się cieszę i chciałabym jeszcze długo obchodzić takie rocznice z dobrym zdrówkiem. Ale czy będzie mi to dane??? (no właśnie i znowu mój pesymizm) Muszę w końcu odnaleźć ten mój zagubiony optymizm, tą moją radość...... Może z nadejściem wiosny i skończeniem tego projektu się odnajdzie??? Liczę na to baaaardzo!!!!!!!!!!!!
Buziaki dla Was moi czytacze!!!!!! 

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

przeziębienie, sesja i powrót zimy...

Jakoś ostatnio nie mam weny do pisania, niestety...
Coś się ostatnio źle czuję :(
Głowa boli prawie cały czas i chyba powinnam się już przyzwyczaić do tego ale nie umiem. Wczoraj skończyłam łykać antybiotyk, na który w końcu się „skusiłam” bo zaczynało boleć mnie ucho a dziś masakra oba uszyska bolą.... głowa boli … wrrrrr
Ale w piątek była sesja zdjęciowa :) Fajnie było :)
Ciekawie i w ogóle... teraz z niecierpliwością czekam na zdjęcia. Wiem że dostanę póki co te które będą szły na wystawę (może być to tylko jedno, zobaczymy co wyjdzie). Ciekawa jestem czy faktycznie tylko jedno wyszło takie które się nada czy będzie więcej....
Stwierdzam jednak że praca modelki to nie dla mnie, i nie mówię o mojej figurze. To strasznie ciężka praca. Zwłaszcza jak się nie lubi pozowanych zdjęć. Na drugi dzień bolały mnie biodra i dopiero popołudniu uświadomiłam sobie, że to po sesji. Od wyginania bioderkami, żeby sylwetka była smuklejsza (jakby przy moich wałeczkach miało to znaczenie :D )

To co dzieje się za oknem mnie przytłacza. Znowu zima, to jakiś koszmar.... a ja tak bardzo bardzo chcę wiosny... słońca, kolorów, śpiewu ptaków.... A gdzie to wszystko jest??? Przecież już kwiecień a za oknem prawie biało, szaro, buro i ponuro.....

Idę pod kocyk się grzać :)
Buziaki zostawiam dla moich czytaczy :* :* :*