Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 marca 2012

zgubiłam, chętnie znajdę ale i też chętnie coś zgubie...

Moja wiara w lepsze jutro, mój dobry humor, mój uśmiech gdzieś się to wszystko zgubiło... może trafiło do któregoś z Was... jak tak to oddajcie choć część....
chcę zgubić zły nastrój, rozdrażnienie, wkurzenie i załzawione oczy..........
O zgubieniu zbędnych kilogramów nie wspomnę – to tylko tak na marginesie...
Wiem, że dzieje się ze mną i wkoło mnie coś niedobrego, a ja nie wiem co z tym zrobić, jak zadziałać. Opuściły mnie siły, wena i chęć działania. Wiem, że wpadłam w błędne koło i mam nadzieję że znajdę metodę na rozerwanie koła.
Póki co chyba muszę przestać pisać bo ostatnio same smęty i marudzenia w moim wykonaniu.
Choć przez chwilkę miałam w pracy dobry humor, no może przez dwie... ale oczywiście musiało się stać coś co podwójnie, potrójnie mi ten dobry nastrój skopało..........
A więc mam nadzieję, że następny mój wpis będzie bardziej optymistyczny..... Trzymajcie za mnie kciuki PROSZĘ!!!!

poniedziałek, 19 marca 2012

może troch e lepiej ale nie koniecznie

Czy się poprawiło? Może trochę, ale nie do końca. Bo przecież równowaga musi być... może psycha się lekko poprawiła, ale co innego się zaczęło dziać.
W piątek z pracy wyszłam wcześniej bo nie byłam w stanie się skupić na niczym. Przewracałam mapę tam i z powrotem... Więc się zawinęłam do domu 2 godziny wcześniej. Psychicznie się w piątek wyciszyłam, nawet zauważyli w pracy, że mięchem nie rzucałam...
Wzięłam sobie robotę do domu, bo myślałam że w sobotę nadrobię to co wyszłam wcześniej... no ale przecież byłoby za dobrze. Całą sobotę praktycznie przeleżałam. Głowa napierniczała mnie że hej. Najlepiej było jak leżałam w odpowiedniej pozycji i jeszcze nie mogłam się ruszać nawet palcem u nogi. Normalnie koszmar, prochy nie pomagały. A za oknem była taka piękna pogoda..... Poszłam spać z bólem, noc niespokojna bo się bałam że będzie głowa mnie boleć o i budziłam się często. W niedzielę powtórka z rozrywki.... na szczęście ze zdecydowanie mniejszym nasileniem. Dziś od rana też bóle ale już nie głowa... rano żebro chyba z prawej strony a później brzuch (chyba śledziona) no i boli cały czas.... Normalnie czy ja się sypię??? Czy te 34 lata to już taki wiek, że zaczynam się psuć???
Może to wszystko nerwy, stres.... Mam nadzieję, że jak skończę ten projekt to się uspokoi. Oby oj oby.....

Aaaaa dzwoniła dziś do mnie Pani fotograf w sprawie sesji :) Z głosu miła i sympatyczna :) No i potwierdziła piątek 30 marca. Co do godziny to mamy się jeszcze kontaktować. Pytała czy będę pokazywać twarz, znaczy czy nie mam nic przeciwko temu :) no i ja jak to ja że oczywiście heheheee
Wiecie strasznie niecierpliwie czekam na tą sesję..... Mam nadzieję, że oderwie to moje myśli i głowę od codzienności... i pozwoli poczuć się wolną choć przez tą chwilę... Pozwoli poczuć się piękną kobietą....
Oj cierpliwość nie jest moją mocną stroną heheheee

środa, 14 marca 2012

czy jest jakaś recepta????

Mam prośbę o jakąś radę. Powiedzcie mi czy jest jakiś sposób żeby nauczyć się być szczęśliwą w pojedynkę? Dowiedziałam się wczoraj, że kolejny przyjaciel, kolejan osoba znajoma z pracy się żeni. Że ktoś jest w ciąży, ktoś urodził.... A ja tracę wiarę w to że założę rodzinę, że będę szczęśliwa że tak powiem „stadnie”.
Wiem, że po raz kolejny powtarzam. I wiem, że lepiej samemu niż z jakimś draniem... ja to wszystko wiem, wie to mój rozum, ale serce tęskni za nieosiągalnym....
Myślałam, że sobie radzę, że jest dobrze, że tylko od czasu do czasu nachodzą mnie tęsknoty, ale teraz cały czas tęsknię i czuję pustkę.
Przepraszam, marudzę....
Nie czytajcie tego, nie komentujcie nie piszcie że będzie dobrze, bo to nie działa... po prostu poczułam, że muszę się wypisać.........

wtorek, 13 marca 2012

urodziny.....

No i nadszedł dzień urodzin.... Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać... Czas zapiernicza szybko, bardzo szybko....
A ja zamiast się cieszyć cały dzień to chodzę wkurwiona na maxa. Ta praca kiedyś mnie naprawdę doprowadzi do nerwicy (zresztą chyba już mam), załamania psychicznego albo jeszcze czegoś, np. rozwalę coś w pracy albo uszkodzę siebie.
Z miłych rzeczy to byłam u fryzjera dziś, szkoda ze tylko cięcie ale jak w końcu dostanę w pracy premię to walnę taki kolor że się nie poznam :), odebrałam laptopa z serwisu. Oj weekend bez lapka był ciężki... ale jeż jest wyczyszczony odkurzony i cichutki że nawet nie wiem że działa.
A i jeszcze w sobotę dostałam info że sesja zdjęciowa na którą się zgłaszałam dojdzie do skutku. Powiem Wam, że mam pietra przed tą wystawą. Podaję Wam linka do zdjęć fotografki, która będzie robiła fotki. 
ZDJĘCIA
Mam pietra ale i też się cieszę bo znowu coś ciekawego się będzie dziać. Mam nadzieję, ze będzie fajna zabawa, i zdjęcia wyjdą ładne.

Humorek mój jest znowu nieteges.... W sobotę się poryczałam :( czy to kiedyś minie??? Czy to wszystko z tego, że w pracy tak nerwowo i przesilenie wiosenne???
W piątek mam nadzieję, że będzie miło bo znajome mają do mnie wpaść na winko i coś słodkiego albo lody z chipsami (tego jeszcze nie próbowałam).
Jejku tak bym się chciała cofnąć w czasie do okresu gdzie życie płynęło beztrosko, bez stresów, nerwów....
Z jednej strony mam tyle rzeczy w głowie które chciałabym napisać a z drugiej ciężko mi to idzie. Może dlatego że za dużo naraz bym chciała przekazać? Dlatego pewnie zrobię sobie przerwę i spróbuję poukładać, posortować. Może dziś może jutro a może za tydzień.... Czasem jestem zbyt niecierpliwa i chciałabym wszystko naraz tu i teraz.... Ale nie da się, trzeba się uczyć cierpliwości i pokory do życia do ludzi...
Buziaki kochani Wam zostawiam CMOK CMOK CMOK

czwartek, 8 marca 2012

Dzień Kobiet, czyli chwila przyjemności

Hmm dziś Dzień Kobiet, czyli też mój dzień.... Przynajmniej tak być powinno. Ale oczywiście dzień jak co dzień czyli do dupy........
Miał być dobry miły i przyjemny i jak zawsze było odwrotnie. Ale przecież chyba nie powinnam się już dziwić i powinnam się przyzwyczaić. Ale przecież każdemu od życia trzeba trochę przyjemności. I tak siedzę i sobie myślę jakie mnie to ostatnio przyjemności spotkały. No fakt dostałyśmy dziś w pracy tulipany (z czego jeden prawie od razu padł) i po lampce wina od chłopaków. No i kupiłam sobie czekoladę (bo przecież jakaś przyjemność w ten dzień mi się należy). No a wcześniej, tak kilka dni wstecz... siedzę i myślę myślę i nic nie mogę wymyślić. Może gdybym była w trochę lepszym humorze to bym coś znalazła. Na bank bym znalazła bo przecież otaczają mnie też osoby którym na mnie zależy i są dla mnie mili i rozmawiają ze mną i pocieszają mnie a to przecież jest miłe i przyjemne no i powinnam to doceniać. Ale to nie tak, że nie doceniam, bo doceniam ale w takie dni jak dziś zapominam o tym.
No i po raz kolejny w kółko tłukące się po mojej głowie w moim sercu dlaczego tak ciężko żyje się samotnie??? Bo przecież lepiej jest jak kłopoty rozdzielają się na dwoje, nawet mimo tego że pewnie jest ich dwa razy więcej, ale nie są tylko w mojej głowie.... no bo co dwie głowy to nie jedna.
No i wena do pisania mi się urwała... wrrrr jak tego nie lubię :( Naprawdę zapanowała mi pustka w głowie i nie wiem co chciałam napisać. Kończę ale jak wena wróci to coś jeszcze napiszę. Nie wiem czy będzie to dziś czy jutro ale napiszę...

środa, 7 marca 2012

chora czy nie do pracy trzeba iść....

Chora chyba nadal jeszcze jestem :( ale wiecie czasem jak to jest, przecież jesteśmy niezastąpieni w pracy......
Wiem, że powinnam jeszcze posiedzieć w domu i porządnie się wykurować. W pracy 90% ludzi chodzi chorych, dziś nawet stwierdziliśmy że może zamówić wizytę lekarza w firmie :)
A do pracy musiałam wrócić, bo przecież kończę projekt a osoby które mi pomagają nigdy nie robiły przy mapach syt – wys-owych (tak jak ja bym była omnibusem w tej dziedzinie). No i tu jak zawsze pojawiają się problemy... Bo kurczaki ni jak nie mogę liczyć na pomoc ze strony koleżanki która wcześniej prowadziła projekt. Wiem wiem, ona wszystkowiedząca też nie jest. O moich stosunkach z koleżanką pisałam chyba wcześniej. Opowieść jest długa i teraz nie chce mi się o tym pisać. Wiem wiem wina za pogorszenie stosunków zawsze rozdziela się na dwie strony i tego się nie wypieram.... Ehhhhh
Robota robota …. dlaczego „to coś” odbiera mi spokój ducha ostatnimi czasy odbiera sen.... Dlaczego jestem tak głupia, że nie potrafię zostawić pracy w pracy... nie potrafię odciąć się po 8 godzinach... i myślenie o pracy ostatnio nie pozwala mi spać i za bardzo się przejmuję....
Chciałabym mieć w pracy wsparcie. To nie to że narzekam na osoby które mi pomagają, ale ja też potrzebuję pomocy, nie jestem wszystkowiedzącą Zosią samosią....
Dołuje mnie już to. Chciałabym jak najszybciej zakończyć ten projekt, pojechać odpocząć do sanatorium najchętniej nad morze i wrócić z czystą głową i chęcią do pracy, do działania. Nie wiem czy zdobycie tych chęci jest możliwe ale zawsze można się łudzić, prawda???
A w ogóle gdzie ta wiosna się pytam??? Z oknem dziś niby słonko było ale zimno że hej. Ale myślę że idzie ku dobremu bo już zaczynają ptaszki ćwierkać :)
No to co byle do wiosny... a potem się zobaczy prawda???
Co prawda wiosna trochę mnie przeraża bo znowu po ulicach będą się snuć zakochana pary a ja znowu będę tęsknić za miłością... Ale o tym pomyślę później....
Teraz przed snem znowu będę próbowała myśleć o czymś miłym żeby przespać całą noc a do pracy iść wyspana i wypoczęta bo znowu ciężki dzień przede mną.

A wiecie co??? kiedyś przypadkiem trafiłam na bloga Artura Andrusa i powiem Wam że cud miód na poprawę nastroju..... w ogóle go lubię a pisze super teksty, polecam :)

piątek, 2 marca 2012

chorobowe

Przydałoby się skrobnąć parę słówek :)
Siedziałam dziś w domu, a właściwie większość przeleżałam... W środę po południu zaczęło boleć mnie gardło i zaczęłam kaszleć. W czwartek poszłam do pracy ale wysiedziałam tylko do 13. Zwolniłam się a na piątek (czyli dziś wzięłam urlop). Zrobiłam zakupy i przywlekłam się do domu (dobrze że mam blisko bo chyba bym się nie doczłapała). Zmierzyłam gorączkę i miałam 37.5 a jak na mnie to dużo. Przed chorobą jak byłam zdrowa to moja temperatura wynosiła średnio 36 st. Po chorobie i przejściach z nią związanych jest wyższa ale zawsze czuję się źle jak mam już koło 37. Wypiłam teraflu czy inne fu i wskoczyłam pod kołderkę. Kaszel mam taki, że myślałam że będę pluła płucami.... a do tego jeszcze koszmarny ból nóg..... Wszystko byłoby w miarę ok ale koło godziny 19 miałam już 38 st. a koło 20 już prawie 39 st. Masakra!!!! Dobrze, że nie mam żadnych sensacji typu drgawek, odlotu... Wzięłam zamrożone naleśniki i chłodziłam brzuch heheheee. Na nockę chlupnełam następne fluu... i chyba pomogło. Czułam jak gorączka spada bo się robiłam coraz bardziej mokra. Dziś już lepiej bo gorączka spadła nie całkiem ale jednak. Mam cały czas w okolicach 37.3 – 37.5 st.
Słaba jestem jak cholercia. Zrobię parę kroków i już mokra jestem... Rano szykowałam sobie śniadanko i zanim przyszykowałam pastę z tuńczyka to odechciało mi się jeść... Dalej mi tak na brzuchu nie fajnie ale to od kaszlu w dużej mierze.
Jak wczoraj poszłam do dyrektora coby podpisał mi urlop to zbyt zachwycony nie był, ale przemówiło do niego chyba to że powiedziałam, że chcę się wykurować coby za chwilę nie iść na 2 tyg. chorobowego. Zresztą i tak się długo uchowałam się zdrowa. W pracy wszyscy kichają prychają i smarkają....
A w pracy??? Cóż chyba nie chce mi się pisać o tym... siedzę w domu i nie chcę o tym myśleć... Pewnie w tygodniu napiszę bo teraz nie chcę się nakręcać.....

Spadam teraz pod kołderkę, bo posiedziałam chwilkę i mokra jestem....
Pozdrowionka zostawiam i jeszcze jedną rzecz, piękną piosenkę albo i dwie :)